Zaskoczę wszystkich, odważnie stwierdzę – już w pierwszym zdaniu – o tak – ważną rolę w życiu każdego obecnie człowieka odgrywa jego ciało. Ciało z naciskiem na „zewnętrzną otoczkę”, która generuje również zdrowie i kondycję ducha. Chcielibyśmy (użycie liczby mnogiej zdaje się być w pełni usprawiedliwione) aby witała nas w lustrze co rano zadowolona twarz akceptującej się osoby, a zgrabna sylwetka aż rwała się do zdobywania świata.
Do wszystkiego jednak – jak mówią – należy podejść ze zdrowym rozsądkiem. Właśnie – zdrowo. Bo zapomnieliśmy, że o to tutaj chodzi. Aby nie tylko cieszyć się i zachwycać pięknym, szczupłym ciałem, ale także zdrowym, kochającym ruch. W zdrowym ciele, zdrowy duch – jak mówią jeszcze inni. Postrzeganie własnego ciała niezwykle wpływa na postrzeganie świata. Nic tak nie działa na ducha, jak ciało – głosił Gombrowicz. Kto inny jeszcze, stwierdził, zapewne zgodnie z prawdą, że wszelkie zwycięstwa zaczynają się od zwycięstwa nad własnymi słabościami.
Moja bohaterka, Ania wygrała ze słabościami i chociaż mogłaby już „leżeć i pachnieć” na swoim osobistym podium – walczy dalej. Przeszła trudną drogę, trudną walkę z otyłością i nie dość, że dotarła do mety – zdobyła złoty medal!
Obserwujemy również, jak wiele zmienia się w świecie szeroko pojętego sportu, tego dostępnego dla wszystkich, mierzącego się jednak z całym bagażem stereotypów. Modne stało się posiadanie własnego trenera na siłowni czy dietetyka, który podpowie, co robić, gdy zawodzą diety pod tytułem: jedz mniej, a potem nie jedz nic – idealna sylwetka jest coraz bliżej ciebie. Przyjmijmy za punkt honoru stałą obecność pojęcia zdrowia w tym, do czego dążymy. Będzie ono również istotne tutaj – w każdym zdaniu. Inne słowa, które wydają się mieć znaczenie w kontekście tej historii to: kompleksy, motywacja, zmiany. A jak zmiany to tylko na lepsze.
Leonardo da Vinci: ruch to przyczyna każdego życia
Historia, którą chciałabym opowiedzieć nie zmieni losów świata, ale może zmienić losy kogoś z nas. Jest historią dziewczyny, która niejako żyje, aby się ruszać i rusza się, by żyć.
Anię spotkałam podczas zawodów biegowych w Krakowie. Krótki dystans, symboliczny bieg dla chorego chłopca. Drobna, szczupła kobieta i z pewnością nie tylko ja, ale również cała masa innych zdeterminowanych z cyklu: zmienię się na wiosnę, patrzyła na nią z wielkim podziwem, zastanawiając się skąd bierze się z niej ta siła ducha, spokoju. Czasem patrzymy na kogoś i wiemy, że jest piękny przede wszystkim w środku.
– Zawsze podziwiałam dziewczyny piękne i szczupłe, pewne siebie, ale myślałam, że przy mojej budowie ciała nie będę w stanie tego osiągnąć. Wyniki i postępy zmotywowały mnie do dalszej pracy. Teraz to jest mój styl życia, a także sposób na wewnętrzną walkę ze słabościami, na pokazywaniu sobie, że cierpliwość, systematyka i wiara w siebie są niezwykle istotne. A to, co wypracuje podczas ruchu, pomaga mi też w pokonywaniu codziennych trudności – mówi Ania.
Od dziecka prowadziła aktywny tryb życia, porzucając zabawy „w dom”, na rzecz gry w piłkę nożną, tenisa i rower. Zmiana nastąpiła po przeprowadzce do większego miasta, gdzie trudniej o swawolę ruchu i przestrzeni. Kolejne zmiany, związane z dojrzewaniem ciała kobiety, obarczyły moją bohaterkę problemami z nadwagą, które trwały kilka lat. Ciężarem stały się nie tylko zbędne kilogramy, a także problemy osobiste – bolesny rozwód, rozprawa z własnymi uczuciami. W następstwie tego, Ania doprowadziła się do ogromnej otyłości, która „ofiarowała” jej kolejne kłopoty – bóle głowy, zniechęcenie, stany depresyjne.
Do ruchu powróciła siedem lat temu. Pogodziła się z nim, przeprosiła za nieobecność, poprosiła o pomoc. Przyczyną stały się słowa bliskiej osoby, która zasugerowała, że to czas aby coś ze sobą zrobić. Często słowa innych ludzi stają się bodźcem do działania, chociaż mogą być one również przykre w odbiorze. To, co z nimi zrobisz zależy już tylko od ciebie. Pomogli specjaliści, którzy obiecali, że odpowiednia dieta i dawkowanie aktywności ruchowej (zasada małych kroczków) to rozwiązanie skuteczne. Pomogły rozmowy z tymi, którzy rozpoczęli walkę o siebie.
– Na początku nawet kiedy zmuszasz się do ruchu możesz nie widzieć efektów swojej pracy, ale kiedy zaczynasz je widzieć, kiedy zaczynasz czuć, że ty się zmieniasz – pracujesz dalej. Mówi się teraz, że to nie wygląd jest najważniejszy – nie do końca, bo kiedy my nie czujemy się dobrze w swojej skórze, to nasza pewność siebie jest mniejsza, nasz stosunek do świata jest inny, nasz charakter jest też w dużym stopniu uzależniony od tego, jak wyglądamy. Nie chodzi o to, że zmieniliśmy coś w swoim wyglądzie i dlatego świat oddaje nam pokłon i wszystko nagle jest świetnie. Chodzi o psychikę – kiedy wyglądamy lepiej, czujemy się lepiej psychicznie. Wszystko jest w głowie. Możemy dostrzegać zmiany niemal w każdym aspekcie życia – uważa trener biegania, Mateusz.
Do sukcesu nie ma windy, trzeba iść po schodach
Każdy z nas może stać się takim bohaterem, bohaterem dla samego siebie. Ania radzi uzbroić się w cierpliwość (każdy wojownik musi mieć ostatecznie jakąś mocną zbroję, prawda?). Efekty pojawiają się szybko, czasem każą na siebie poczekać dłużej – należy jednak pamiętać, że są nierozłącznie związane z pracą. Trzeba określić to, czego się chce i odpowiedzieć sobie na pytanie po co to robię? Porozmawiać ze specjalistą – lekarzem, dietetykiem, fizjoterapeutą czy też z innymi osobami, które już coś osiągnęły, wychodząc z tej samej pozycji co być może – zlękniony nowicjusz. Trzeba również odkryć, jakie zajęcia ruchowe sprawiają nam przyjemność, dodać do tego nutę cierpliwości i szczyptę systematyczności. Pamiętajmy, że nie walczymy tylko o to, co na zewnątrz. Walczymy przede wszystkim o zdrowie. A jeśli podczas urodzin, imienin czy innych okazji, twoi znajomi życzą ci zdrowia wiedz, że nie robią tego zupełnie bez powodu. Zdrowie jest najważniejsze!
Nie jest tak, że pozostaliśmy z tym sami. Tak nam się tylko wydaje. Warto wyjść z podwórka własnych słabości, lęków oraz stereotypów i zobaczyć, jak wielu ludzi obok nas również pracuje nad sobą. Jedynym przeciwnikiem jakiego możemy spotkać jesteśmy my sami. Jakkolwiek banalnie to brzmi – któż lepiej zna nasze słabości? Są również ludzie, którzy chętnie nam w tym pomogą.
Warto powalczyć o sympatię do samego siebie i chociaż nie ma na to uniwersalnej recepty – w świecie dalekim od rubensowskich zamiłowań – należy żyć zdrowo, wprawić się w ruch i zrobić coś dla siebie.
Tekst: Jadwiga Bryś